wtorek, 24 lutego 2015

Pink Matte Lips - Revlon

   Witam Drogie Panie! Ale Nam się ten wtorek "rozlał", a rano było tak ładnie... Taka pogoda zmusza mnie do lenistwa, ale żeby nie dać się pochłonąć bez pamięci nic "nierobieniu " troszkę chce się ożywić i Was przy okazji. Wracam do wspomnień z wakacji i myślę o perełce, którą wtedy dopadłam i która mi służy do dzisiaj. Ożywia mój każdy makijaż, bo ma kolor soczystego, a przy tym lekko neonowego różu - szminka w kredce marki Revlon!
   Nasza dzisiejsza gwiazda wystąpiła już w moim rankingu Ulubieńców 2014 roku, zajęła aż 3 miejsce, bo na razie najlepsza szminka jaką mam! :) Kolor ma idealny, do tego matowy a takiego szukałam długi czas, a poza nim było wiele innych ciekawych kolorów, które kuszą mnie do dziś. Czym urzekła mnie to cudo??? hmm... dla mnie proste pytanie. 
1. Matowy, żywy róż. (jak już wspominałam wcześniej, mój wymarzony)
2. Zapach, pachnie jak połączenie gumy miętowej z balonową. 
3. Trwałość i krycie, jedno, dwa pociągnięcia i usta idealnie różowe na długo, długo...
4. Uczucie chłodu na ustach.
5. Nie uwydatnia zbytnio suchych skórek, więc nie trzeba przed użyciem specjalnie nawilżać ust jeśli nie mamy ich bardzo suchych.
 To tyle miodu i słodu, chociaż bym mogła jeszcze powymieniać kilka miłych moich opinii z nią związanych , ale najważniejsze padły i z nich przejdę do jednej wady- cena. Ja swoją kupiłam w Anglii za ok. 8 funtów, więc tak tego nie odczułam, ale w Polsce kosztują niecałe 50 zł. i to już nie tak kolorowo. Jednak jeśli potrzebujecie wystrzałowego efektu, trwałości, albo po prostu podkręcenia codziennego looku warto zainwestować.
Uwierzcie mi z takimi ustami dumnie będziecie się uśmiechać i takie usta nie jeden by chciał pocałować:D Na koniec wrzucam Wam zrobione dzisiaj (środa) zdjęcie , żebyście mogły chociaż w jakimś stopniu zobaczyć jak się prezentuje na ustach. Różowe całusy dla Was!

niedziela, 22 lutego 2015

Naturalny pumeks w tubce- peeling do stóp Bebeauty

  Miły niedzielny wieczór na całego, od jutra wszystko się znowu zacznie. Bieganina, pośpiech, wstawanie, ale cóż zrobić, tak to już wszystko poukładane, że brakuje jeszcze jednego dnia weekendu.:P Może w tym tygodniu będę mieć więcej czasu na bloga, ale na wszelki wypadek korzystam z niedzieli, żeby mi tu nie wiało pustkami. Dzisiaj jeden mały produkt, który zakupiłam spontanicznie już jakiś czas temu i sprawdził się rewelacyjnie. Peeling do stóp Bebeauty zauważyłam na Biedronkowych półkach, szybki przegląd tubki bardzo mnie zaciekawił i stwierdziłam co mi tam 3 zł. tylko więc biorę. 
    Wcześniej używałam tego typu produktów z Avonu, które wahały się ceną 5-15zł., w zależności od katalogu. Niestety ich działanie zaczynało i kończyło się na samym zapachu.:P Z tym jest inaczej, bo robi to co ma robić. Peeling jest naturalnym pumeksem, który usuwa zbędny naskórek z naszych stóp i po jego użyciu możemy się cieszyć gładkimi, zadbanymi stopami. Jak widzicie na zdjęciu ma on jasną konsystencje z wyraźnymi ciemnymi drobniakami i to właśnie one w przyjemny sposób wygładzają skórę. Po użyciu wystarczy zwykły krem nawilżający i stopy są gładziutkie niczym u dziecka. Na dodatek bardzo fajny zamiennik tradycyjnego pumeksu wygodniejszy i jakby nie było jest on w lepszej postaci. Ja już na pewno się z nim nie rozstanę, zaprzyjaźniłam się z nim na dobre! Jest on najlepszym dowodem, że spontaniczne zakupy bywają najlepsze.:)

niedziela, 15 lutego 2015

Kilka dobroci z Biedronki cz.3 - w roli głównej Scrub

Mam nadzieje, że jeszcze nie śpicie i załapcie się spokojnie na tego posta, bo dzisiaj mam dla Was wielką gwiazdę  Body Scrub z Biedronki, które "skradły" moje ciało!:) 
Jestem szczęśliwa posiadaczką, aż 2 ich rodzai. Pierwszy zakupiłam apple&cinnamon, ponieważ tylko takie zostały w mojej Biedronce, chociaż nastawiałam się na wersje waniliową, ale za 10 zł. nie ma co wybrzydzać. Jak się później okazało nie żałuję.:)  Wersje vanilla&argan dopadłam w tą sobotę w innej większej Biedronce całkiem przypadkiem. Była tam cała seria produktów i na dodatek w niższych cenach, bo teraz zapłaciłam ok 8 zł. Więc dziewczyny jest szansa, jeśli się Wam nie udało ich jeszcze dopaść, odwiedźcie pobliskie Biedronki!;) No dobra, ale przechodzimy do konkretów. Peelingi o których mowa są produktami marki Jardins De Provence. Oba mają w swoim składzie masło shea oraz olej z nasion słonecznika. Mają gęstą konsystencje o wspaniałych zapachach. Jabłko&cynamon pachnie niczym nadzienie z szarlotki, nawet tak trochę wygląda, zaś vanilla&argan pachnie słodką wanilią i wygląda niczym miód!

Po lewej vanilla&argan, po prawej apple&cinnamon.
Kosmetyk przyjemnie rozprowadza na skórze, drobinki peelingujące oczyszczają skórę oraz ścierają martwy naskórek, pozostawiając delikatna, nawilżoną i ujędrnioną skórę. Po kąpieli długo możemy cieszyć się pięknym zapachem i nawilżonym ciałem. Scrub pozostawia po sobie również ślad, w minimalnej ilości czuć olej na skórze, przez co jest bardzo miękką i przyjemna w dotyku. Uwielbiam to uczucie.:) Jak widzicie oba peelingi są w ładnych opakowankach, w których znajduje się 200g tego cuda. Na koniec zostało tylko dodać, lećcie do Biedronki i szukajcie, bo jest naprawdę świetny!

Na "zakupowym" zdjęciu została także maska do twarzy Zinna Stem Cell Mask firmy Body Club z komórkami macierzystymi cyni. Jej celem jest normalizacja skóry oraz łagodzenie objawów trądziku. Dostępne były także nawilżające nad którą się zastanawiałam oraz energetyzujące i dla skóry dojrzałe, każda w cenie 4 zł. Maska wykonana jest z naturalnych biodegradowalych włókien celulozowych. Oprócz komórek macierzystych cynii zawiera kwas salicylowy i olej z drzewa herbacianego. Takie połączenie ma nam zapewnić działanie antybakteryjne, ograniczyć wydzielanie sebum oraz złagodzić podrażnienia.
Kupiłam tą maseczkę ponieważ mnie zaciekawiła, chociaż nie przepadam za tego typu maseczkami, bo źle się mi trzymają na twarzy. Niestety dopiero jutro będę ją próbować, ale o te kilka zdań zaaktualizuję posta, najważniejszy był dla mnie dzisiaj jednak scrub.

Życzę Wam miłego tygodnia oraz dobrego spanka, ja jestem padnięta więc to drugie mam pewne.:)

Kilka dobroci z Biedroki cz.2!

Jak zdążyłyście zauważyć postanowiłam podzielić te "podsumowania zakupowe" na części by nie robić jednego wielkiego posta w którym ciężko będzie się odnaleźć. Być może jesteście zainteresowane jedną, konkretną rzeczą i mam nadzieję że będzie to dla Was ułatwieniem. No to jedziemy z tematem!:)
Chce zacząć o tych na pewno Wam bardziej znanych, na ich temat bardzo krótko. Na pierwszy ogień  wypada w takim razie:
+ peeling myjący z Joanny. Co tu dużo mówić, jest to kosmetyk który zawsze mam w swojej półce. Ma świetne świeże i owocowe zapachy za które go najbardziej lubię. Pełni również dobrze swoją funkcje wygładzającą, a do tego ma mała zgrabną buteleczkę, która sprawdza się w każdym bagażu. Na dodatek kosztuje kolo 4 zł. i znajdziecie go praktycznie w każdym sklepie.

+ maseczka do włosów L'biotica BIOVAX dostępne w aptekach, niektórych drogeriach i w Biedronkach od czasu do czasu. W asortymencie tej marki znajdziemy na pewno odpowiedni produkt dla siebie. Firma ta oferuję maseczki z olejami, z kreatyna, jedwabiem oraz odpowiednie dla każdego koloru włosów. Bardzo je lubię właśnie za to że są w małych saszetka i również sprawdzają się w podróży i często można sobie pozwolić na zmianę rodzaju maski, odpowiednio do aktualnych potrzeb naszych włosów. Po ich użyciu moje włosy zawsze są miękkie i lśniące. Taka przyjemność kosztuje tylko 2 zł. za saszetkę!

+ wazelina kosmetyczna do ust (truskawkowa) zakochałam się w niej od pierwszego użycia, cudownie pachnie i nawilża moje usta. Miałam już kilka wersji szminek ochronnych Nivea, Bebe, żadna z nich tak dobrze nie pielęgnowała moich ust, na dodatek na tak długi czas. Na półce było do wyboru kilka fajnych zapachów, ciężko się zdecydować, ale na pewno znajdziecie coś dla siebie. Jeszcze takie małe porównanko z masełkiem z Bebeauty, która jak dla mnie było za lepkie, a ta wazelina wręcz przeciwnie. Cena ok 6zł.
  Na tym koniec części 2, dzisiaj poleci do Was również cz. 3 z normalizującą maską do twarzy oraz ze scrubem. Zrobiłabym to już, jednak jestem poza domem i nie mam dostępu do drugiego scrubu, który czeka na mnie w domu, a będzie on gwiazdą części 3. Miłej niedzieli, zapraszam Was wieczorem do zaglądnięcia! :) 

 



sobota, 14 lutego 2015

Paletka The Balm - konkurs na minticherry.com

Nie brałam nigdy udziału w jakiś konkursach losowaniach, ale totalnie zostałam skuszona nagrodą! Wiec czemu by nie spróbować? W końcu chodzi o TheBalm nude dude.:) Spróbujcie same, może której z Was się uda. Więcej info na minticherry.com. Powodzenia Wam i mi.:D


Kilka dobroci z Biedronki! cz1.

   Jak obiecałam, napiszę coś o Biedronkowych zakupach. Staram się jak najszybciej tworzyć tego posta ponieważ, jeśli coś Wam się spodoba, będziecie miały większą szanse to dopaść w swojej Biedronce.:P Na Instagramie, relacjonowałam Wam zakupy w skrócie i na bieżąco, na blogu powiem troszkę szerzej, co już miałam i dlaczego znowu to kupuje, oraz troszkę o nowościach, a także pierwsze wrażenie z nimi związane. 
Zapraszam na mojego Instagrama usta.w.kolorze.chili.blog
     Na pierwszy ogień pierwsza cześć, ta mniejsza, o której za dużo jeszcze nie mogę powiedzieć, bo nie mam wyrobionego zdania, a myślę tutaj o zakupionym żelu do mycia twarzy i oczu Tołpa.  Jest to marka, która słynie z naturalnego składu, ma to swoje odbicie również w cenie, tylko niestety nie wszystkim natura "służy". Biedronkowa oferta jest dobra właśnie do wypróbowania tych produktów w niższej cenie i na pewno dowiemy się czy chcemy wrócić po więcej ich produktów czy też nie.:)
Żel ma delikatny zapach, po aplikacji skóra świeża i oczyszczona, wymaga jedynie kremu "po" do nawilżenia skóry. Jak sprawdzi się po dłuższym czasie dam znać. Na razie bez szału ale i też nie jestem zawiedziona. No niestety trzeba czekać.:)
   Na zdjęciu również świeczuszki o zapachu owoców leśnych, paczka 18 szt, za niecałe 5 zł. Do wyboru wiele innych zapachów, które również miałam, bardzo je lubię, towarzyszą mi każdego wieczorka.:) Nadszedł koniec cz1. Zapraszam również na ciąg dalszy!

środa, 11 lutego 2015

Super Power Mezo Tonik Bielenda!

Buteleczka ma pojemność 200ml i kosztuje ok 12 zł.
   Witam Was w środku tygodnia!:D Korzystam z wolnego, sesja to już tylko wspomnienie, teraz czas na zasłużony odpoczynek. Leniuchowanie pełną parą, ale posty się same nie napiszą. Jak już zapowiedziałam na Instagramie kilka słów o aktywnym toniku korygującym od Bielendy.
Kupiłam go ponieważ zaciekawił mnie skład i jego działanie o jakim zapewnia producent. Jest on przeznaczony do cery z niedoskonałościami jego celem jest by nasza cera stała się gładka, świeża i matowa a przy tym zdrowo rozświetlona. Ma również zwęzić pory, rozjaśnić przebarwienia oraz zmniejszyć niedoskonałości skóry. 

Ojj długa ta lista prawda? Okazuje się, że nasz Super Power Mezo Tonik to ideał. Najlepsze jest to że ze wszystkim się zgodzę, zauważyłam wszystkie wymienione efekty na mojej twarzy! Zaczęłam go stosować gdy moja cera miała "kryzys", nie wyglądała korzystnie i zdrowo krótko mówiąc, dzięki niemu uporałam się szybciej niż zwykle z tym problemem. Nie mam pojęcia jak on to robi ale jego skład mówi sam za siebie, a znajdziemy tam 3 fajne kwasy, które nasza skóra lubi:
+ Niskocząsteczkowy kwas hialuronowy- zapewnia intensywne nawilżenie skóry od wewnątrz.
+ Kwas migdałowy- ma działanie antybakteryjne, a także przyczynia się do rozjaśnienia przebarwień oraz złuszcza martwy naskórek.
+ Kwas laktobionowy- stymuluje mechanizmy naprawcze skóry, wygładza i ujednolica kolor skóry.

To co najważniejsze już wiecie tonik się sprawdził i dla mnie jest bomba, ale teraz kilka dodatkowych informacji ważnych przy użytkowaniu. Jak widzicie na zdjęciu płyn jest przezroczysty, na dodatek ma piękny delikatny zapach i to co lubię w nim najbardziej, że jak go nałożę na twarz wchłania się ekspresowo i nie daje uczucia lepkości na skórze.
Myślę, że wszystko co Was może interesować na temat tego produktu znajdziecie w tym poście. Ja osobiście bardzo polubiłam ten tonik i moja cera również. Chętnie będę po niego sięgać i polecać.:)

sobota, 7 lutego 2015

Biedronkowy zawrót głowy!!!

Widziałyście już  może nową "kosmetyczną" gazetkę z Biedronki??? Jeśli nie, koniecznie musicie ją zobaczyć! Promocja będzie trwała do końca lutego, wiec spokojnie zdążycie zakupić kilka produktów w naprawdę niskich cenach. Ja sama mam już kilka na oku i na pewno,  nie wyjdę z Biedronki z pustymi rekami, prędzej portfelem.:) Bardzo kuszą mnie produkty marki Tołpa do twarzy jak i do ciała, świetne ceny, a produkty świetnej jakości. O włosach także pamiętam, a jest w czym wybierać, wiec decydować będę na miejscu. Jeszce tyle innych kosmetyków, że aż szkoda nie skorzystać z takiej ofertyJak skończą się moje wizyty w Biedronce w tym miesiącu na bank się dowiecie!

czwartek, 5 lutego 2015

Dziewczyny lubią brąz! Puder brązujący KOBO

Staram się nadrabiać powoli zaległości i korzystać z wolnych wieczorów na napisanie dla Was kilku słów. Pomysłów masę, a z czasem to różnie bywa. Na ten wieczór przygotowałam matowy puder brązujący firmy KOBO, który mogłyście zobaczyć już w zapowiedzi (Zobacz więcej), a reszta już wkrótce, ciągle czeka na swoją kolej.

Puder zakupiłam impulsywnie, skusiła mnie promocja oraz ciekawość. Produkt został wyprodukowany dla sieci Drogerii Natura i kosztował na promocji tylko 13 zł! Normalna cena to ok. 20 zł. Występuje on w 3 wariantach, pozostałe 2 również mnie kuszą, a są to pudry rozświetlające i matujące.
Według producenta puder ma za zadanie nadać naszej skórze odcień naturalnej, zdrowej opalenizny. Idealnie nadaje się do konturowania i modelowania twarzy i ciała.
Odcień 308 Sahara Sand (9 g)
Ogólnie jestem zadowolona z jego efektów, rzeczywiście jest on zgodny z etykietą, dobrze się trzyma i również nie da się przesadzić z jego ilością. Nadaje delikatną opaleniznę (a nie sztuczną z wyglądu) w naturalnym, matowym odcieniu. 
Lubie też w nim to, że nie widać go na skórze, widoczny jest tylko jego kolorek. Cóż tu dużo mówić, spróbujcie same! Jeśli miałyście jakiś inny puder KOBO dajcie znać , chętnie wypróbuje kolejny.:)
 

wtorek, 3 lutego 2015

Kremowy kamuflaż- Catrice Camouflage Cream

   
   Po raz kolejny mam dla Was korektor tym razem kryjący, dzięki któremu możemy ukryć niektóre niespodzianki jakie zafundowała nam nasza skóra. Na wstępie pisze już ze jest świetny, ale zapraszam do czytania dalszej części, która myślę, że Was przekona do tego produktu. Osobiście ciesze się bardzo, że go posiadam. To jest to czego szukałam! :)

   

 Jak widzicie na zdjęciu korektor jest w niewielkim opakowaniu, ja nakładam go palcem, ale można też pędzelkiem. Ma pudrowo-kremową konsystencje, która się nie błyszczy, jest matowa. Ładnie zlewa się z podkładem nie tworzy plam i co w nim najlepsze ma pełne krycie tak jak zapewnia producent! Kryje zaczerwienienia, plamy, przebarwienia już jednym muśnięciem, które otrzymuje się cały dzień. Nie zauważyłam żeby się ścierał, czy też nagle przebijał, wieczorem trzyma się równie świetnie co rano po nałożeniu.


   Teraz tylko mała uwaga. Warto zadbać przed makijażem o dobre nawilżenie twarzy, jeśli o to nie zadbamy w szczególności teraz w okresie zimowym skóra jest bardziej przesuszona i korektor to wychwytuje i widoczne są suche skórki. Jednak jeśli będziecie o tym pamiętać nie ma się czym martwic.

Korektor możecie zakupić m.in. w drogeriach "Natura", opakowanie ma pojemność 3g i kosztuje tylko 13 zł!!! Posiadam odcień 020 Light Beige. Podsumowując to kolejny produkt Catrice, który polubiłam i sprawdza się na mojej skórze, na dodatek to najlepszy dowód, że dobry kosmetyk nie musi być drogi. :)